Kim jesteś? Spróbuj drogi czytelniku odpowiedzieć na to banalnie proste pytanie. Jestem pewien, że większość twoich odpowiedzi, jeśli nie wszystkie, będą etykietkami, jakie określają twoje miejsce w społeczeństwie i świecie. Etykietki te zaś w całości są narzucone z zewnątrz, a zatem wcale nie odpowiadają na fundamentalne pytanie o własną tożsamość. Niektóre z nich łatwo jest odrzucić, od innych oderwać się nie sposób. Do tych ostatnich należy płeć. Cokolwiek byśmy nie robili oceniane jest przez pryzmat tego, czy jesteśmy mężczyznami czy też kobietami. Inne normy, inne standardy, inne wymagania. A także nakazy i zakazy. Te wszystkie uwarunkowania bada Lucía Puenzo w swoim reżyserskim debiucie "XXY". Główną bohaterką jest Alex, choć w tym przypadku rodzaj żeński jest zupełnie nie na miejscu. Alex to hermafrodyta: posiada zarówno męskie, jak i żeńskie narządy płciowe. Jednak świat nie lubi niejasnych sytuacji, zatem nawet w rodzinie standardy płciowe są narzucane, choć przecież rodzice dziecko swe kochają. Matka Alex zawsze pragnęła córek i, świadomie czy też nie, kieruje owoc swojego łona w stronę kobiecego świata. Alex przez pewien czas się na to zgadza i bierze nawet hormony, które zapobiegają rozwojowi męskich cech (jak choćby zarost). Z czasem jednak nabiera coraz większych wątpliwości. Wyobcowana z powodu swej odmienności czuje, że dokonując wyboru 'kobieta lub mężczyzna' stałaby się obca dla samej siebie. Jednak nie tylko Alex musi zmierzyć się z tyranią płci. Choć nie ma tak jawnego problemu ze sobą, również młody Alvaro nie bardzo odnajduje się w tym, czego po mężczyźnie się oczekuje. Jego ojciec próbuje narzucić mu kulturę macho, chłopak jednak chciałby podążyć inną ścieżką. Spotkanie Alex i Alvaro będzie brzemienne w skutkach dla nich obojga, ale "XXY" to nie produkcja z Hollywood, o łatwych rozwiązaniach nie ma tu mowy. "XXY" to jednak coś więcej niż tylko przybliżenie widzom problemu obojnactwa. Można spojrzeć na obraz Puenzo jak na przypowieść o tym, jakim zmianom ulega współczesny świat. Mamy tu wyraźną dychotomię pomiędzy rzeczywistością młodych a rzeczywistością starszego pokolenia. Ci ostatni żyją w świecie jasnych standardów i granic. Kobieta jest kobietą, mężczyzna mężczyzną. Ucieleśnieniem tego jest pewien obojnak, którego rodzice przeznaczyli na kobietę, a on już jako dorosły postanowił zmienić płeć na męską. Tymczasem świat młodych (a raczej jego część) jest coraz mniej jednoznaczny. Granice zamazują się, role przestają być uniwersalne. Alvaro po pierwszym szoku dość łatwo odnajduje się w nowej sytuacji. Podobnie jest z Vando, kolejnym młodym bohaterem "XXY". Oba te światy - dawny i nowy - nie do końca do siebie przystają. Wyraźnie odczuwa się brak zrozumienia i dystans, który jeśli nie będzie się nań zwracać uwagę, ma szansę przerodzić się w prawdziwą przepaść. Kompletnie nie dziwi mnie fakt, że Argentyna wystawiła "XXY" do wyścigu po zagranicznego Oscara. Jest to solidny obraz, który przez fakt bycia debiutem reżyserskim robi jeszcze bardziej imponujące wrażenie. Prosta konstrukcja zbudowana na uniwersalnych schematach w połączeniu z niezwykłymi postaciami i sytuacjami sprawia, że ogląda się film z wielkim zainteresowaniem. Co istotne, reżyserka nie nakręciła filmu, by szokować czy budzić kontrowersje. Nie ma tu taniego epatowania sensacją, lecz porządnie odrobiona lekcja prowadzenia fabuły. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko końcowy rezultat pochwalić i polecić.
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu